Sen się ziścił, czyli całuśnie wąsatej historii ciąg dalszy :)
„Miłość pozwala widzieć to, czego inni nie widzą”
~ Michel Quoist
Moja miłość w ten najpiękniejszy w życiu dzień przybrała czerwień i wyruszyła w piękną drogę, o której zawsze marzyłam Planowanie tych chwil było najwspanialszym doświadczeniem jakie mogłam przeżyć, dlatego też zgodnie z obietnicą – chciałam się z Wami podzielić chociaż częścią naszych uściasto-wąsatych przygotowań
Obrączki do ołtarza powędrowały na wyszywanej przeze mnie poduszeczce :)))
Aby nikt nie miał wątpliwości, że „goście są Nasi” – zaprojektowaliśmy kotyliony, z których także zrobiła się mała pamiątka
Po wyjściu z Kościoła i składaniu gratulacji zostaliśmy obsypani Bańkami Miłości :))) Śliczna i delikatna alternatywa dla ryżu czy grosików.
Prezenty zamówiliśmy papierowe i zbieraliśmy je do upolowanego w TkMaxx pudle:
Humoru gościom dodawało małe co nie co „Na Zdrowie!” :))
Aby ugasić pragnienie po nie jednym głębszym przygotowaliśmy też wąsate słomki, co by zabawniej było :))
Życzenia zbieraliśmy w pamiątkowej księdze, którą goście zapisali od deski do deski :)))
Nawet zapałki do odpalania zimnych ogni i lampionów miały swoje ubranko oraz mieszkanie z koszyczka.
Pamiątkowo każdy gość otrzymał małego '”głębszego” z naszej ślubnej gorzelni
Póki co to na tyle z historii „Kiedy graficy biorą ślub…” :)))
Uciekam pakować się w podróż poślubną, eh, nie mogę się Ciebie doczekać Grecjo!
- 12 September 2012
- 67 komentarzy
- 0
- ślub i wesele